24 stycznia 2020

Czy w każdej kulturze czas jest zawsze taki sam? Czyli o tym, kiedy spóźnienie to katastrofa biznesowa, a kiedy normalna sprawa.

Kilka lat temu na południu Hiszpanii w pięknym otoczeniu miasta Sewilla w samym środku lata … uczestniczyłam w projekcie, gdzie miałam przyjemność współpracować z osobami różnych narodowości. Oprócz mnie i mojej koleżanki Polki brali udział również Hiszpanie, Czesi, Niemcy, Japończycy, Brytyjczycy. Praca nad projektem była dość wymagająca, ale miałam poczucie, że w takim składzie eksperckim nie napotkamy trudności.

Rzeczywiście trudności merytorycznych nie było natomiast, ku zdziwieniu uczestników projektu, napotkaliśmy problemy innego rodzaju, jakże mocno wpływające na pracę nas wszystkich. Termin pracy nad projektem był ściśle określony i miał trwać miesiąc. Każda godzina miała znaczenie. A tu, ku naszemu zdumieniu, sjesty i przerwy lunchowe trwały zamiast umówionej godziny dwie, a nawet trzy. Polacy, Niemcy i Czesi punktualnie stawiali się na spotkania czekając potem następne pół godziny, a nawet godzinę na kolegów z Hiszpanii. Po za tym nasza praca była przerywana nieformalnymi pogaduszkami, a z sali od czasu do czasu ktoś wychodził, by odebrać telefon lub załatwić coś pilnego. To budziło frustrację i tworzyło napiętą atmosferę w zespole.

Wydaje się oczywiste, że w sytuacji, kiedy współpracuje wiele osób różnej narodowości w jednym zespole projektowym odrobina wiedzy międzykulturowej może zdziałać cuda. Tego u nas, patrząc z perspektywy czasu, na pewno zabrakło.

To jak z tym czasem w różnych kulturach?

Oczywistym jest, że czas biegnie zawsze tak samo, niezależnie od tego, czy jesteśmy w Polsce, Hiszpanii, czy Niemczech. To czym się możemy różnić to nasze podejście do czasu i jego postrzeganie. Dla Niemca „napiszę raport do jutra” oznacza, że jutro na biurku będzie leżał świeżo wydrukowany dokument, gdy na przykład arabskie jutro niekoniecznie może oznaczać jutrzejszy dzień, może rozciągać się na kilka dni lub nawet tydzień.

Badacze międzykulturowi, tacy jak, Hall i Gesteland podkreślają różnice między kulturami monochronicznymi i polichronicznymi. Przedstawiciele kultur monochronicznych (np. Niemcy, Japonia) postrzegają czas, jako biegnący liniowo. Punktualność ma ogromne znaczenie, a spóźnianie się może być odebrane, jako brak szacunku, a nawet lekceważenie partnera w biznesie.  W kulturach polichronicznych (np. Kraje arabskie, Ameryka Południowa, Hiszpania) czas jest elastyczny, priorytety i terminy zmieniają się w zależności od sytuacji i potrzeb, gdyż dobre relacje z ludźmi są zdecydowanie ważniejsze niż punktualność. Można spóźnić się na spotkanie biznesowe, ponieważ pomoc przyjacielowi była istotniejsza.

Dlaczego warto mieć świadomość tej różnicy kulturowej?

Wiedza na temat podejścia różnych kultur do czasu ma ogromny wpływ na to jak postrzegamy drugą stronę i jak ją później traktujemy. Brak świadomości różnicy międzykulturowej w tym zakresie może wpływać na to, że przedstawicieli kultur polichronicznych będziemy postrzegać, jako niesłownych, niezorganizowanych, chaotycznych, niedotrzymujących terminów, niewykonujących zadań na czas, a stąd bliska droga do nazwania ich niewiarygodnymi partnerami biznesowymi. W Niemczech, kulturze zdecydowanie monochronicznej, istnieje nawet powiedzenie „ Spóźni się na spotkanie 10 minut, to i z dostawą 10 tygodni”. Natomiast przedstawiciele kultur monochronicznych mogą być postrzegani, jako mało elastyczni, sztywni, dla których terminy są ważniejsze niż ludzie i budowane z nimi relacje. Również za osoby, które nie potrafią wykorzystać nadarzających się biznesowych okazji.

Jaki to ma wpływ na współpracę biznesową lub projektową w zespołach wielokulturowych?

Sięgnijmy do najprostszego przykładu, jakim jest tworzenie i prowadzenie prezentacji biznesowej. Agenda, jasno określona godzina rozpoczęcia i zakończenia prezentacji, czas przerw i porządek zebrania mają ogromne znaczenie i są ściśle przestrzegane w kulturach monochronicznych. Zagadnienia z agendy omawiane są według ustalonej wcześniej kolejności, a zebranie przerywane jest tylko w wyjątkowych okolicznościach. Przedstawiciele kultur polichronicznych, natomiast dość elastycznie podchodzą do agendy i czasu trwania spotkania. Niekiedy punkty z harmonogramu są omawiane wybiórczo, poza wcześniej ustaloną kolejnością, a spotkania mogą być przerywane telefonami, które uczestnicy zebrań odbierają w trakcie lub niezaplanowanym wyjściem osób z sali zebrań.

 A jakie jest podejście do czasu w Polsce? Dziś polska kultura korporacyjna jest zdecydowanie bliższa czasowi liniowemu. Chociaż kilkadziesiąt lat temu Polska plasowała się mniej więcej po środku skali pomiędzy kulturami mono i polichronicznymi. I mimo tego, że podążamy w biznesie za amerykańskimi wzorcami to pozostaje w nas coś z polichroniczności. Mamy przecież swój akademicki kwadrans, akceptujemy fakt, że spotkanie rozpocznie się trochę później, a w trakcie spotkania będą dzwoniły telefony, a osoby będą wychodziły z sali spotkań, by je odebrać.  

To jak w takim razie radzić sobie z „kwestią zegara” w biznesie?

Kultury monochroniczne:

1.       Jeśli masz spotkanie z przedstawicielami kultury monochronicznej przyjdź 5 minut wcześniej

2.       Jeśli wiesz, że możesz się spóźnić zawsze zadzwoń i poinformuj o tym, nawet, jeśli masz spóźnić się 1 minutę

3.       Trzymaj się ściśle harmonogramu i agendy spotkania

4.       Nie planuj ważnych telefonów w trakcie spotkania

Kultury polichroniczne:

1.       Planując spotkania z przedstawicielem kultury polichronicznej lepiej wybierz porę przedpołudniową, na wypadek gdyby parter biznesowy miał się spóźnić

2.       Nie planuj zbyt dużej ilości spotkań w jednym dniu, koło siebie, ponieważ spotkania mogą się przedłużać i możesz nie zdążyć na następne

aut. Aneta Liszka